Palenie połamanymi meblami i plastikowymi butelkami plus zjawisko inwersji. O wrocławskim powietrzu, pomiarach jego jakości i planach pozbycia się trujących pyłów rozmawiamy z Katarzyną Szymczak-Pomianowską, dyrektor Departamentu Zrównoważonego Rozwoju UMW.
Katarzyna Szymczak-Pomianowska, dyrektor Departamentu Zrównoważonego Rozwoju UMW: – Za 60 proc. zanieczyszczeń powietrza odpowiadają tzw. kopciuchy, czyli piece najniższych klas i bezklasowe. Nie każdy pali w nich odpowiedniej jakości paliwem, część mieszkańców wręcz spala śmieci, np. resztki mebli czy plastikowe butelki. Oprócz czynników zależnych od wrocławian, mamy do czynienia ze zjawiskiem meteorologicznym, tzw. inwersją. Gdy mgła wymiesza się z dymem i spalinami, nie może się unieść, gdyż dociskana jest od góry ciepłą warstwą powietrza. Odczuwamy wówczas zalegający nad miastem smog.
– Zaryzykowałabym stwierdzenie, że 10 lat temu powietrze we Wrocławiu było gorsze niż obecnie. Ale wówczas go nie badano i nie informowano o jego jakości. Od 2018 r. dla województwa dolnośląskiego obowiązuje uchwała antysmogowa, która wskazuje, że z kopciuchów nie będzie można korzystać od 1 lipca 2024 r. Nasza świadomość ekologiczna wciąż wzrasta, chcemy żyć zdrowiej. Czasami, zwłaszcza starsze osoby, z nostalgią wspominają, że kiedyś był odczuwalny taki specyficzny zapach zimy. A to właśnie był zapach smogu – dymu ze spalania węgla.
– Jeżeli Wrocław nie jest nawet wśród 40 polskich miast z najgorszą jakością powietrza, bo nie jesteśmy objęci ogólnopolskim programem Stop Smog, to ciężko twierdzić, że jesteśmy liderami w tym zakresie na poziomie światowym. Te rankingi oczywiście znamy, analizujemy je i nie bagatelizujemy wyników, ale jednocześnie podchodzimy do nich z pewnym dystansem. Obejmują one wyłącznie wybrane miasta i biorą pod uwagę chwilowe wskazania. Przez ułamek sekundy coś się wydarzy i taki ranking już pokazuje, że w tej sekundzie Wrocław ma najgorsze powietrze. Pod żadnym względem nie są to referencyjne metody, o które się opieramy, jak pomiary Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ) czy parametry Wrocławskiego Indeksu Powietrza.
– Opieramy się na monitoringu krajowym GIOŚ. Jest to obowiązująca powszechnie skala, mamy kilka referencyjnych stacji pomiarowych. Dodatkowo wspólnie z Dolnośląskim Alarmem Smogowym wprowadziliśmy Wrocławski Indeks Powietrza. W zależności od sytuacji rekomendujemy np. ograniczenie aktywności czy rezygnację z palenia w kominkach rekreacyjnych. Informacje pojawiają się np. na tablicach na przystankach komunikacji miejskiej i na stronie www.wroclaw.pl.
Katarzyna Szymczak-Pomianowska, dyrektor Departamentu Zrównoważonego Rozwoju UMW, fot. UMW
– Przez dwa ostatnie lata Wrocław trzyma się granicy dopuszczalnej liczby dni z przekroczeniami dla pyłu zawieszonego PM 10. Limit to 35 dni w ciągu roku, a w stolicy Dolnego Śląska w 2019 r. takich dni odnotowaliśmy 25, zaś w 2020 r. - 20. Tymczasem w Krakowie było to cztery razy więcej, odpowiednio 127 i 82 dni, w aglomeracji górnośląskiej 75 i 57. Na tle innych dużych miast wypadamy więc dobrze, ale to nie zmniejsza naszej czujności.
– We Wrocławiu wymieniliśmy już ponad 10 tys. pieców. Do 2024 r. miasto przeznaczy co najmniej 330 mln zł na realizację kampanii „Wrocław bez smogu”. W jej ramach prowadzona jest akcja „Zmień piec”. Dodatkowo likwidujemy kopciuchy w zasobie gminnym. To są działania na olbrzymią skalę. Natomiast mieszkańcy mogą zrobić dwie rzeczy – jeżeli mają piec na paliwo stałe, powinni złożyć wniosek do programu KAWKA Plus. I zachęcać innych, aby zrobili to samo.
– To problem znany zwłaszcza z Krakowa, który leży w niecce i – pomimo wymiany pieców – powietrze złej jakości jest nawiewane nad miasto. Wrocław, na szczęście, ma pod tym względem korzystniejsze położenie geograficzne. Niemniej nie lekceważymy tego i w swoich działaniach skupiamy się na całej aglomeracji wrocławskiej. Współpracujemy z gminami ościennymi, organizujemy seminaria, dzielimy się doświadczeniami. Chcemy czystego powietrza w całym regionie.
– Trudno precyzyjnie określić taką datę. Na pewno jednak wiemy, że w 2019 r. nakreśliliśmy skalę problemu – ok. 20 tys. lokali opalanych piecami na paliwo stałe, z czego ok. 18 tys. to były te, które należy wymienić do lipca 2024 r. W ub.r. udało się zlikwidować ok. 2 tys. kopciuchów, plan na ten rok przewiduje uciepłownienie 116 budynków gminnych, zaś do programu KAWKA Plus wpłynęło już blisko 2600 wniosków, a nabór dalej trwa. Utrzymując tę dynamikę, możemy liczyć na to, że kolejne dwa lata wpłyną w znaczący sposób na poprawę jakości powietrza we Wrocławiu. Najważniejsze jest jednak to, że w stolicy Dolnego Śląska kompleksowo zajęliśmy się problemem smogu.
Rozmawiał Bartosz Moch